Sama siebie zaskoczyłam 🙂 Dziś nie będzie o modzie ani kosmetykach, ale o pewnych wyraźnie zauważalnych tendencjach. Od jakiegoś czasu śledzę kilka trendów, które się widocznie nasilają, co mnie ogromnie cieszy. Szczególnie obserwuję je w blogosferze, wśród znajomych oraz na kanałach Social Media, bo jednak spędzam tam sporo czasu, ze względów nie tylko prywatnych ale i zawodowych. Jestem bardzo ciekawa czy też je wyłapaliście. Jeśli nie, warto zgłębić temat aby wiedzieć „co w trawie piszczy”. Dajcie znać w komentarzach!
Kult Hygge
Najpierw się opierałam. Udawałam, że nie widzę książek które mnie atakują z każdej strony. W końcu przez piękne zdjęcia na Instagramie i zdawkowe, aczkolwiek interesujące opisy, postanowiłam sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi. Hygge to pojęcie, które określa filozofię życia wywodzącą się z Danii. W języku polskim nie ma odpowiedniego określenia, ale hygge możemy wyjaśnić jako szczęśliwe momenty, które pojawiają się w naszym codziennym życiu. Sęk w tym, że nie chodzi o te największe, przełomowe w życiu chwile, ale o docenianie codziennych drobnostek. W zasadzie można by rzec – wielkie halo o nic, ale książka którą przeczytałam nauczyła mnie dostrzegać te momenty i cieszyć się z drobiazgów. Przykładowo, dla mnie hygge to wieczorne czytanie książek, spacer z psem po lesie, jazda na rowerze latem, kubek pysznej herbaty z owocami czy wyjście do ulubionego kina na interesujący film. Bo większość z nas zapomina, że życie składa się z wielu takich drobnych chwil i w większości od nas zależy czy będą one szczęśliwe czy nie. Więcej nie zdradzam, ale polecam książkę Marie Tourell Soderberg Hygge duńska sztuka szczęścia oraz książkę Joanny Glogazy Slow Life bo uważam, że mają ze sobą wiele wspólnego, choć przedstawiają zupełnie inne kultury.
Minimalizm
Nie sądziłam, że minimalizm aż tak się u nas przyjmie, ale jak widać po latach kultu rzeczy i pieniędzy, czujemy się przytłoczeni konsumpcjonizmem i pragniemy odmiany. U mnie początek zaznajamiania się z tematem miał miejsce oczywiście na blogach, a konkretnie u Bogusi, która również przeszła ogromną przemianę. Na początku przyglądałam się tej całej filozofii z pewnym zdziwieniem, no bo jak ograniczanie wszystkiego może być pozytywne? Jak się okazało minimalizm nie jedno ma imię i każdy z nas powinien poznać jego założenia. Dzięki lekturze licznych blogów oraz książek (Joanna Glogaza Slow fashion oraz Katarzyna Kędzierska Chcieć mniej Minimalizm w praktyce) nie wiadomo kiedy sama poczułam się zachęcona do wprowadzenia pewnych zmian. Na razie są to małe kroki, ale cały czas nad tym pracuję i na pewno w dalszym ciągu będę z zaciekawieniem śledzić losy minimalistek oraz wprowadzać stopniowe zmiany w swoim otoczeniu.
Powrót do natury
Przy jednoczesnym rozwoju Social Media zauważyłam, że jednocześnie czujemy się nimi przytłoczeni. Jeszcze rok czy dwa temu dzień bez telefonu czy Facebooka był dla wielu osób czymś abstrakcyjnym, tak teraz coraz częściej widzę że od tego całego zgiełku musimy odpocząć żeby wrócić ze zdwojoną siłą. Coraz częściej doceniamy też wakacje na łonie natury, bez przepychu, pięciogwiazdkowych hoteli i nadmiernych wygód. Cieszy nas kontakt z naturą i zwierzętami. Powrót do natury widać również w sklepach – półki z żywnością ekologiczną oraz naturalnymi kosmetykami stale rosną. Pojawia się tez coraz więcej marek produkujących naturalne kosmetyki czy ekologiczne ubrania. Super!
Dobre, bo Polskie!
Od zawsze żyliśmy w przekonaniu, że zagraniczne jest lepsze, chociaż domyślam się też, że wynika to z czasów kiedy u nas niczego nie było, a na zachodzie owszem. Przywoziliśmy z zagranicy dosłownie wszystko – ubrania, kosmetyki, żywność. To również bardzo się zmienia. Widać po coraz gorzej prosperujących sieciówkach, za to coraz prężniej rozwijających się młodych projektantach i markach kosmetycznych. Na popularności zyskują lokalne targi – zarówno z odzieżą jak i żywnością od lokalnych dostawców. Polskie marki kosmetyczne podbijają zagraniczne rynki. Nareszcie zaczęliśmy doceniać to co mamy i wiemy, że warto wspierać lokalne marki.
Nie kupuj, adoptuj
Tak jak na inne rzeczy – można zauważyć modę na zwierzęta. W zwiększaniu świadomości dużo pomógł internet, nic tak chętnie nie roznosi się po sieci jak zdjęcie smutnego czy zaniedbanego psa. Można to krytykować, ale wiem, że dzięki temu niektórzy dostrzegli istniejące problemy. Pierwszym z nich są pseudohodowle i wyjaśnianie innym dlaczego nie należy kupować w nich po okazyjnej cenie „rasowych” zwierząt. Drugim problemem są ciągle przepełnione schroniska dla zwierząt. Na szczęście grono znajomych, które podobnie tak jak ja nie kupiło, ale adoptowało zwierzaka jest coraz większe. Mogę tylko od siebie dodać, że nie żałuję, choć przed adopcją psa rozważyłam kupno rasowego z rodowodem (nie z pseudohodowli!). Cieszę się, że rozsądek wygrał, bo Frodo jest zdrowym, mądrym i kochanym psiakiem i choć nie posiada „błękitnej krwi”, nie zamieniłabym go na żadnego innego.
Moda na oszczędzanie
Punkt ten ma związek z rosnącą popularnością minimalizmu, zwiększoną świadomością i jednocześnie znudzeniem konsumpcjonizmem. W blogosferze modę na oszczędzanie zapoczątkował Michał Szafrański, który od lat jest naszym najlepszym nauczycielem. Michał pokazuje jak oszczędzać mądrze i nie są to wydumane porady, ale przede wszystkim zdroworozsądkowe podejście do pieniędzy oparte na realnych kalkulacjach. Zaczynamy być świadomi tego, że nie mamy co liczyć na emerytury i lepiej zacząć na nie odkładać osobiście. Do tego przydałoby się kupić mieszkanie i mieć środki awaryjne… Przezorny zawsze ubezpieczony! Bardzo polecam książkę Michała (Finansowy Ninja), która jest obszernym kompendium wiedzy o oszczędzaniu i przyda się tym, którzy nie wiedzą jak się za to zabrać.
Jak się nazywa czytanie książek w miejscach publicznych? Bukszpan!
Przepraszam za tego suchara, ale strasznie mnie rozbawił, zwłaszcza, że dawno, dawno temu studiowałam biologię… 😉 Gdzieś w sieci natknęłam się na obrazek z tym właśnie żartem. Ale nie o nim miało być, tylko o czytaniu. Podobno czytelnictwo leci na łeb na szyję, ale mi się wydaję że wokół mnie coraz więcej osób tak organizuje sobie czas, żeby móc spędzić choć chwilę codziennie z książką. Na Instagramie, grupach na FB nie brakuje wyzwań w stylu „52 książki w rok”. I ja bardzo popieram takie akcje, bo wszyscy dobrze wiemy, że literatura rozwija, sprzyja wyrabianiu poglądów oraz uczy poprawnej polszczyzny. Sama staram się sporo czytać – bo lubię. Rośnie też popularność elektronicznych czytników oraz e-księgarni. Wierzę w to, że dopiero się rozkręcamy i będziemy spędzać coraz więcej wieczorów z dobrą książką, a nie tylko w internecie 🙂
Wszystkie zdjęcia z tego wpisu pochodzą z mojego IG po więcej zapraszam na @innooka 🙂
Ale jestem trendi 🙂 hehhe nie czytałam jedynie Hygge ale po licznych recenzjach w sieci myślę, że robię to całe hygge nie wiedząc nawet, że to jest to.
Dziękuję za polecenie:) I od siebie chciałabym jeszcze Ciebie zachęcić do lektury „Mniej. Intymny portret zakupowy polaków”, bo ta książka też była dla mnie przełomowa i wciąż siedzi mi w głowie, jeżeli chodzi o minimalizm:).
Książek na swoim „koncie” mam w ubiegłym roku równe 25 sztuk, to i tak o 10 więcej niż w 2015 i oby tendencja zwyżkowa się utrzymała. na kindle czyta się zdecydowanie szybciej niż papierowe książki.
No cóż, Ty jesteś jedną z trensetterek, jakby nie było! 🙂
Co do Hygge – jest dokładnie tak jak piszesz.
Dzięki za polecenie książki – właśnie się zastanawiałam co jeszcze warto by było przeczytać. Lubię znać rożne punkty widzenia na dany temat.
25 to całkiem niezły wynik! Myślę że u mnie może być podobnie lub odrobinę mniej, bo jednak sporo czytam artykułów branżowych online co się przekłada na mniej czasu na książki 🙁 Niestety nie zapisuję książek, które przeczytałam, może powinnam? 🙂 Też uwielbiam Kindle, ale książki o modzie/ urodzie lubię mieć na papierze. Takie ot zboczenie zawodowe, chociaż muszę staranniej selekcjonować to co kupuję bo jednak nie chcę sobie zająć dużo przestrzeni w mieszkaniu. Zwłaszcza, że za jakiś czas będzie nas czekała przeprowadzka… 🙁
Hehhe transetterką:)
Książki zaznaczam sobie na lubimyczytać 🙂 A później wystarczy zliczyć ile tego było. Piszę też tam w kilku zdaniach recenzje, jak mam wolną chwilę. Papierowe też lubię, ale nie chcę tego wszystkiego gromadzić, więc większość oddałam/sprzedałam. A Kindle mam podświetlane, więc mogę jeszcze czytać po ciemku, gdy mąż już smacznie chrapie. Przeprowadzka to coś co skłania do refleksji, przemyślenia tego co naprawdę chce się zabrać ze sobą na nowe mieszkanie. Ja na dzień dzisiejszy mogłabym się przeprowadzić na dowolne miejsce na ziemi, bez większych sentymentów co do przedmiotów, większość mogłabym pozostawić.
Super pomysł, muszę chyba poświęcić chwilę na założenie tam konta.
Też mam podświetlanego Kindle i bardzo go lubię, choć ostatnio wpadło sporo papierowych książek i teraz odpoczywa.
Przeprowadzka to długi temat, cały weekend robiliśmy porządki i sporo rzeczy poszło do wyrzucenia/ oddania. Niestety mamy też dużo rzeczy typu sprzęt fotograficzny który zajmuje mnóstwo miejsca i jednak jest potrzebny więc nie można się go pozbyć. Za to w kuchni solidnie zmniejszyliśmy ilość „garów” 🙂 Tak więc do przeprowadzki jeszcze sporo czasu, mam zamiar przeprowadzić się tylko z tym co jest niezbędne.
Mój też ma czasami przerwę, ale jednak wracam do niego regularnie:)
Oj tak, na pewno macie dużo sprzętu fotograficznego, ale jak się siedzi w jakimś temacie tak już jest. Np. moja Sis jest przedszkolanką i ile jej miejsca zajmują te wszelkie pomoce naukowe to się dopiero nie mieści w głowie hehhe. Ja mam za to trochę sprzętów kosmetycznych, ale mam nadzieję niedługo pozostać jedynie przy kufrze do makijażu.
„Garów” i innych tego typu na szczęście nie mam za wiele, bronię się rękoma i nogami przed wszelakimi pierdołami, chociaż niektóre by się nieraz przydały, bo lubię gotować, ale jednak nie chcę mieć rzeczy,które używa się wyłącznie od wielkiego dzwonu. Wolę na tę okazję pożyczyć np. wazę do zupy czy inne takie.
Dobrze, że macie jeszcze czas, bo pośpiech jest najgorszy, wrzuca się wszystko jak leci i później trzeba dźwigać z miejsca na miejsce i ostatecznie znowu przenosić do kosza… syzyfowa praca. Trzymam kciuki!
Dzięki! Moim największym problemem jest właśnie to, że nieznoszę pożyczać i lubię mieć wszystko swoje. Ale nie zawsze warto i muszę nad tym popracować 😉
Taki mam cel i cichą nadzieję, że się w końcu uda! 🙂
Ee nie ma sensu wszystkiego mieć na własność, ode mnie ciocia pożyczyła stół na święta, który kupiłam sobie do kuchni heh. Mieszka na przeciwko, to w sumie czemu nie. Trzeba sobie pomagać.
To trzymam kciuki za cel i dobrze wiedzieć, bo mnie czasem ktoś pyta o makijaż, a jak nie mam czasu to nie bardzo mam do kogo odsyłać – teraz już wiem! 🙂
Masz rację, nie ma sensu mieć wszystkiego. Ale też inaczej jak masz rodzinę „pod ręką”, my niestety nie mamy tak blisko, a znajomi to jednak znajomi 😉
Dzięki:)
Znajomi też pożyczą nie ma się co krępować tylko pytać, fb tych czasach to wszystko ułatwia.
Czyli już tylko makijażami chcesz się docelowo zajmować?
Co to za książka „Piękne Historie”? Bardzo mnie zainteresowała. Minimalizm tez bardzo mnie wciągnal i też uczę się go poniekąd od Bogusi. Jest mistrzynią w tym temacie. 2016 byl dla mnie bardzo przelomowy więc miałam okazję zmniejszyć ilość posiadanych rzeczy. Wyszło tylko na dobre choć jeszcze daleko mi do ideału.
Piękne Historie to zbiór wywiadów z właścicielami/ założycielami/ dyrektorami kilkunastu polskich marek kosmetycznych. Bardzo ciekawa lektura, choć jeszcze nie przeczytałam całej – tak to jest jak się kilka książek na raz czyta.
Ty to jesteś zorganizowana kobieta, podziwiam i trzymam kciuki żeby udało Ci się osiągnąć cel!
Koniecznie muszę przeczytać ta książkę. 🙂
Kasiu będziesz chciała może odsprzedac lub pożyczyć ta książkę?
Jasne, jak ją skończę czytać to się odezwę 😉
Wartościowy, bardzo motywujący post 😉
Ewa, dziękuję ❤
dodałabym jeszcze może jogę albo po prostu ćwiczenia/dbanie o siebie 🙂
z trendami się jak najbardziej zgadzam i mi odpowiadają 🙂
Racja! Zupełnie nie wiem jak mogłam to pominąć 😉
Mnie najbardziej cieszy minimalizm, moda na naturę (ile wspaniałych książek o świecie roślin zostało w tym roku wydanych!) i hygge 🙂
To prawda! Nic, tylko usiąść i po kolei je wszystkie czytać 😉
Takie trendy to miód na me uszy (i oczy)! Doceniam polskie marki w sumie dopiero na serio od roku i nie mogę się nadziwić, ile fajnych rzeczy produkują młode polskie firmy. Sama rezygnuję z sieciówek na rzecz slow fashion rodem z polskiej szwalni.
Poza tym minimalizm, oszczędzanie, bycie eko są ze mną już dłużej niż rok i mają się świetnie. Świadoma konsumpcja wchodzi w nawyk. Moim zdaniem warto!
Ach, jeszcze bym dodała zero waste i kooperatywizm 🙂
Super, kolejna świadoma osoba <3 To prawda, zero waste i kooperatywizm też się pięknie rozwijają, ale myślę że ich "5 minut" dopiero nadejdzie. Mam taką nadzieję!
W takie trendy zdecydowanie warto się wpisywać ^^ Ale jeśli chodzi o hygge, to bardzo polecam teksty na blogu simplife.pl na ten temat – myślę, że warto się dowiedzieć jak to serio wygląda w Danii i jaka jest druga strona medalu – ot, tak dla własnej świadomości 🙂
Dzięki, zerknę 🙂
Bardzo fajny wpis! Też wkręciłam się w hygge, bardzo podoba mi się ta filozofia. Dzięki Tobie właśnie dowiedziałam się o książce „Piękne historie”. Z chęcią po nią sięgnę 🙂 Pozdrawiam!
Dzięki! Cieszę się, że wpis się przydał 🙂
Hej Kasiu,
Dziękuję za ciepłe słowa i polecenie mojego bloga i książki. Super. 🙂
Pozdrawiam!
Nie ma za co, dobre rzeczy trzeba polecać! 🙂
Życzę powodzenia w kolejnych projektach!
[…] jak ponad rok temu pisałam o pozytywnych trendach, które się rozwijają? Dziś chciałabym wrócić do tego tematu, bo już od dawna miałam […]
[…] jak ponad rok temu pisałam o pozytywnych trendach, które się rozwijają? Dziś chciałabym wrócić do tego tematu, bo już od dawna miałam […]