Koreańska pielęgnacja na dobre wtargnęła do naszych domów. Zauroczone piękną cerą koreanek, chętnie korzystamy z ich urodowych porad i poleceń kosmetycznych. Niestety spora część koreańskich kosmetyków, wcale nie ma najlepszych składów, są naszpikowane silikonami i bezwartościowymi wypełniaczami, nie wspominając o innych gorszych substancjach. Warto uważnie weryfikować wszystkie polecenia i samodzielnie rozszyfrowywać składy, bądź korzystać z poleceń zaufanych osób.
Kosmetyki Benton, stosunkowo niedawno pojawiły się w drogeriach Hebe, ja kupowałam je kilka miesięcy temu, zamawiając ze strony internetowej. Przyznam, że skusiły mnie polecenia na grupach kosmetycznych i dobre składy. Jak rzeczywiście spisały się na mojej skórze?
Benton, Krem pod oczy Fermentation Eye Cream
Nie skłamię, gdy napiszę, że to jeden z najczęściej polecanych kosmetyków pod oczy, biorąc pod uwagę nienaganne składy. Krem zamknięty jest w zbyt dużej, jak na mój gust, tubce o pojemności 30 g. Zazwyczaj Produkty pod oczy mają 15 ml, czyi połowę mniej. Tubka jest również średnio wygodnym pomysłem, zwłaszcza, kiedy kosmetyk dobiega końca. Zdecydowanie wolałabym go w opakowaniu z pompką airless.
Przejdźmy jednak do właściwości. Bogaty skład bazujący na składnikach aktywnych w postaci fermentatu z dodatkiem ceramidów ma stanowić cenny koktajl dla skóry. Faktycznie, po aplikacji kosmetyku pod oczy uzyskujemy od razu optyczne wygładzenie i niwelację wszelkich zmarszczek. Niestety w moim odczuciu krem nie jest dostatecznie nawilżający, niekiedy odczuwałam potrzebę nałożenia czegoś jeszcze. Dlatego krem Benton stosuję naprzemiennie z żelem pod oczy O!Figa, ale o nim innym razem. Czy jestem zachwycona? Niekoniecznie? Czy kupię ponownie? Nie, bo u mnie zabrakło efektu nawilżenia, choć nie mam wymagającej skóry. Widocznie ta formuła jest nie dla mnie.
Pełny skład produktu oraz aktualną cenę znajdziecie na stronie producenta.
Benton Esencja do twarzy Snail Bee High Content Essence
Drugim produktem, na który się skusiłam jest esencja. Czym jest esencja? Esencja jest lekkim żelem, który aplikujemy zaraz po toniku. Następnie możemy użyć serum i na koniec kremu. Ja używając esencji, pomijałam już serum bo sądzę, że co za dużo, to też wcale nie dobrze. Esencja zawiera 90% ekstraktu ze ślimaka i jadu pszczelego zamiast wody. Składniki, takie jak mucyna ślimaka i jad pszczeli, pomagają leczyć trądzik, rozjaśniać blizny potrądzikowe i koloryt skóry. Utrzymują nawodnienie skóry przez cały dzień. Esencja ma postać bezbarwnego żelu i jest zamknięta w opakowaniu z pompką za co daję ogromnego plusa. Stosowanie jej jest zwyczajnie wygodne. Jeśli zaś chodzi o efekty… Faktycznie zauważyłam działanie kojące i gojące, niestety znów nie odczułam pożądanego zwiększenia nawilżenia. Patrzę teraz jednak na nowość Bentona, jakim jest serum i myślę, że skuszę się właśnie na nie, zamiast esencji następnym razem. Bo widzę potencjał w tym produkcie, tak więc możliwe, że przy serum odczucia będą lepsze, skoro jest bardziej skondensowane i ma jeszcze lepszy skład. Wszystkie informacje oraz skład esencji znajdziecie na stronie producenta.
Benton Toner do twarzy Aloe BHA Skin Toner
Trzecim produktem, na jaki się skusiłam był tonik do twarzy na bazie aloesu, zawierający kwasy BHA. Ma lekkie działanie złuszczające, przeciwzapalne, przeciwbakteryjne, przeciwzmarszczkowe – czyli brzmi jak wszystko czego potrzebuję. Zamknięty jest w wygodnej butelce z pompką i ma dość gęstą jak na tonik konsystencję. Jego działanie jest bardzo łagodne, więc nie ma obaw, że zrobimy sobie nim krzywdę. Spełnia swoją funkcję należycie i jest dobrym uzupełnieniem zimowej kuracji kwasami. Skład i cena: KLIK.
Podsumowując: do kremu pod oczy nie wrócę na pewno, ponieważ znam w tej kategorii bardziej mi odpowiadające kosmetyki. Do esencji raczej też nie, ale chętnie wypróbuję z tej serii serum o bogatszym składzie. Tonik jest godny polecenia, aczkolwiek tak pokochałam hydrolaty, które rozpylam bezpośrednio na twarz w formie mgiełki, że raczej będę im wierna. Do tego są bardziej less waste, bo nie wymagają wacików 😉