Wiecie co jest największą wadą wszystkich letnich plenerów? Bez wątpienia – komary. Najgorsze są takie, które nie robią sobie kompletnie nic z używania wszelkich sprayów. Jeśli macie skuteczny sposób, chętnie poznam, bo za kilka dni jadę na urlop i będę dużo chodzić po lesie…
Ale ja nie o tym w sumie chciałam. Zbliża się wyczekany, wymarzony weekend po ciężkim tygodniu. A ja odkryłam, że mam zaległe fotki do wstawienia. Ostatnio mój blog trochę był zaniedbany przez nadmiar pracy i innych obowiązków. Ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni i pojawi się sporo nowych kosmetycznych tematów nad którymi pracuję od jakiegoś czasu. Trzymajcie kciuki, żeby nic się po drodze nie wysypało.
Jeśli chodzi o moją stylizację to nawet nie ma o czym pisać 😉 Wszystko co mam na sobie jest sprzed roku, albo starsze. Kupuję coraz mniej ubrań, ale coraz bardziej wiem czego potrzebuję i w czym się dobrze czuję. To były zdjęcia na spontanie, więc stylizacja nie jest szczególna. Ale nie zawsze chodzi o to by mieć perfekcyjny strój. Ważne są miłe dni, chwile, momenty. To się najbardziej liczy.
P.S. Jak widzicie z opalaniem jestem mocno na bakier, pomimo że plażę mam „rzut beretem” ale nieznoszę się opalać. Ale nie mam wyrzutów sumienia, w końcu to zdrowsze dla skóry.