Co jakiś czas dostaję od Was mnóstwo pytań na temat blogowania i związanych z tym możliwości, zazwyczaj odsyłam do innych, znanych artykułów w sieci, ale skoro chcecie poznać moje zdanie, postanowiłam dodać kilka słów od siebie. Bo jednak bloger, to jednostka bardzo indywidualna 😉
Blogerskie początki, czyli od zera do blogera
Zaczęło się ponad 6 lat temu od miłości do kosmetyków. Byłam młoda ;), świeżo po studiach licencjackich i szkole kosmetycznej, pracowałam w jednej ze znanych marek kosmetycznych jako wizażystka i uwielbiałam czytać/ oglądać wszystko co dotyczyło kosmetyków. Spędzałam wiele czasu na forach internetowych. Jako, że zawsze miałam wymagającą skórę i cerę, odkryłam, że kosmetyki z polecenia prawie zawsze mi pasują, w przeciwieństwie do spontanicznych zakupów, po których często nie byłam zadowolona. Po forach, przyszła kolej na blogi. Piękne zdjęcia i dokładnie opisy pozwalały mi w szybki sposób podjąć decyzję o zakupie, który często był trafiony. Na początku sama byłam jedną z wizażowych recenzentek (KWC), ale takie anonimowe pisanie recenzji pod pseudonimem szybko mi się znudziło. Spontaniczna decyzja – zakładam bloga! Wtedy wybrałam blogspot.com – dla osoby z zerowym doświadczeniem w temacie był to idealny wybór. Wszystko było tak banalne i intuicyjne, że bez problemów poradziłam sobie z początkowymi zagadnieniami. Napisałam pierwszy wpis. (Yay!) Już jako Innooka, a nie anonim, wymieniałam się opiniami pod wpisami ulubionych blogerek. I jakoś poszło… Blogosfera była miejscem, w którym szybko znalazłam osoby o podobnych zainteresowaniach, co w świecie realnym nie było tak oczywiste. Większość znajomych spoza branży miało zupełnie odmienne zainteresowania, dlatego blog był swego rodzaju odskocznią od rzeczywistości. Nareszcie poczułam, że mogę się z kimś podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem, ale i miałam motywację, żeby ciągle się dokształcać. Sam fakt, że z dnia na dzień ilość wejść na bloga rosła i że w ogóle ktokolwiek chce to czytać, nakręcała mnie do działania. Już po pół roku zaczęłam dostawać pierwsze maile od firm, które chciały nawiązać ze mną współpracę. Był to czas, w którym dopiero powstawała większa liczba blogów, rosła ich popularność i firmy zaczęły zwracać na nie swoją uwagę. Na początki kiedy dostawałam mnóstwo kosmetyków do przetestowania – wiadomo, była ogromna radość. Ale kiedy zapasy kosmetyczne rosły wprost proporcjonalnie do zobowiązań, powiedziałam dość. Zerwałam większość ówczesnych współprac, a blogerzy nareszcie zaczęli rozmawiać o pieniądzach. Nie ukrywajmy, razem z przyjemnościami idzie ogrom pracy, ale o tym za moment.
Blog- praca czy hobby?
Od zawsze powtarzam, że blog to hobby, dlatego nie zajmuje całego mojego czasu, ale mam coraz więcej wątpliwości czy aby na pewno tylko hobby 😉 Prowadzę go „po godzinach” i w weekendy, dlatego wpisy nie pojawiają się bardzo często.
Mimo wszystko priorytetem jest dla mnie praca, którą zresztą bardzo lubię, bo zajmuję się marketingiem internetowym. Nie mogę za dużo zdradzać, ale również współpracuję z blogerami z ramienia agencji, prowadzę blogi i inne kanały Social Media dla klientów. Tak więc pasja w pewnym momencie przerodziła się w normalną pracę. W międzyczasie skończyłam studia magisterskie oraz podyplomowe kierunkowe, bo uważam, że samo doświadczenie, to nie wszystko, warto też mieć wiedzę teoretyczną. Trochę więcej o tym wspominałam TU.
Tak więc w dzień bloguję profesjonalnie, wieczorami prywatnie. Praca blogera zajmuje mnóstwo czasu, zwłaszcza, kiedy opiera się na wpisach do których trzeba wykonać dedykowaną sesję zdjęciową, a później te zdjęcia przygotować do publikacji. Ja się na szczęście fotografią ani obróbką nie zajmuję, ale jest to koszt czasu i pracy dodatkowej osoby.
Jeśli myślisz poważnie o blogowaniu, dochodzą też koszty wykupienia domeny oraz hostingu (od 200-700 zł rocznie, zależy od oferty, wielkości strony). Dla mnie nigdy celem nie było utrzymywanie się z bloga, zbyt mocno cenię sobie niezależność i wolność słowa, ale też nie odrzucam współprac, do których jestem na 100% przekonana, bo w końcu nie ma nic złego w uczciwej pracy i zarabianiu na niej. Cenię sobie fakt, że piszę o czym chcę i skupiam wokół siebie grupę zaangażowanych osób o podobnych zainteresowaniach. Zarabianie na blogu jest na dalszym miejscu, ale cieszę się że jest taka możliwość, dzięki temu mogę się rozwijać i inwestować w sprzęt czy inne niezbędne do blogowania rzeczy. Dlatego zanim zaczniesz blogować dobrze przemyśl, jaki jest Twój cel? Co chcesz osiągnąć?
Dzień z życia blogerki
U mnie dzień blogowy to zazwyczaj sobota lub niedziela, a czasami i cały weekend. Zależy ile mamy do zrobienia. Zdjęcia stylizacji – od przygotowania stylizacji do obróbki i napisania tekstu potrafią zająć 5 godzin. A czytelnik ogląda/ czyta post średnio minutę- dwie. Post kosmetyczny to przede wszystkim kilka tygodni regularnego stosowania danego kosmetyku, później zdjęcia (około godzinę + godzina przygotowania, zależy od rodzaju zdjęć). Napisanie wpisu kosmetycznego to od godziny do 2 godzin (również zależy od specyfiki). Czytelnik czyta wpis ok 2-3 minuty 🙂
Oczywiście wszystko jest na moim przykładzie, ale chciałam Was uświadomić, że to co się ogląda, a stworzenie materiałów (dobrej jakości) to dwie różne rzeczy. I wcale nie narzekam, bo ja to bardzo lubię. Choć prowadzenie bloga zajmuje naprawdę spory kawałek mojego wolnego czasu, to jednak daje mi dużo radości.
Czy blogerzy dobrze zarabiają?
Prawda jest taka, że duża część blogerów nie zarabia. I niestety wina leży po ich stronie. Musicie wiedzieć, że nie popieram reklam na blogu za barter (chociaż są wyjątki, jak we wszystkim), choćby dlatego, że fotografowi nie zapłacę w kosmetykach czy innych produktach. Niestety im więcej blogerów się godzi na takie warunki – tym rzadziej firmy chcą płacić, a w końcu kosztuje nas to sporo czasu i pracy. Inna sprawa jak kupię jakiś produkt sama i sama mam ochotę o nich w dowolnym momencie napisać (dobrze lub źle) – wolę niezależność niż pracę za pół darmo. Wyjątkiem od reguły jest barter, który jest wartościowy i jesteś pewna, że to jest coś co Ci się przyda, i tak wydałabyś na to pieniądze. Przyzwyczajając firmy do współpracy barterowej, blogerzy nigdy nie zaczną sensownie zarabiać, dlatego ja się, zgadzam na takie rozwiązanie wyjątkowo rzadko. W końcu nasze „hobby” jest bardzo kosztowne i z każdego polecenia, firma czerpie zyski, długoterminowo. Wystarczy zerknąć na moje stare wpisy, które są w prawej kolumnie w zakładce popularne. Niektóre z nich od 2 lat codziennie mają po kilkaset wejść. Dostaję wciąż mnóstwo pytań o wiele produktów. Mimo, że każda recenzja jest szczera, jest żywą reklamą (no ok – albo antyreklamą w przypadku negatywnej ;)), dzięki której firmy mają zyski. A za reklamę się płaci. I tyle w temacie 🙂
Oczywiście współprace z markami to jest decyzja każdego z nas, rodzaju bloga i tak dalej, ale uważam, że dobra kampania nie jest zła ani dla blogera, ani dla czytelnika. Zwłaszcza jeśli prowadzi się ostrą selekcję propozycji i pisze wyłącznie prawdę na temat opisywanej rzeczy. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby polecać swoim czytelnikom produkty, które sama bym kupiła lub kupuję. Wiem jak wiele z Was kupuje później rzeczy z mojego polecenia, dlatego nie szczędzę negatywnych opinii jeśli coś się nie sprawdzi, co zresztą można zauważyć na blogu. Nie chciałabym mieć nikogo na sumieniu, bo wiem jak łatwo stracić czyjeś zaufanie.
Jak wyceniać swoją pracę? Policz stawkę godzinową. Uwzględnij koszty stałe + ewentualne wydatki jakie będziesz musiała ponieść w związku ze stworzeniem danego wpisu (koszty promocji wpisu w Social Media, koszty fotografa, zakupu konkretnego tła do zdjęć, ubrań itp.). Można też przyjąć stawkę zależną od ilości wejść na bloga. Jeśli myśleliście, że podam Wam konkretne kwoty, to niestety Was rozczaruję. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa oraz umowy poufności. W każdym razie zachęcam wszystkich do tego, aby zaczęli się cenić. Lepiej mieć mniej współprac, ale godnie płatnych.
Jak zostać blogerem?
Przede wszystkim musisz sobie odpowiedzieć po co chcesz to robić. Jeśli dla sławy i pieniędzy – marne szanse. Niestety obserwuję wiele osób które rozpaczliwie do tego dążą i reklamują wszystko jak leci. Nie chciałabym być takim słupem reklamowym, za bardzo cenię sobie wolność wyboru i szczerość wobec czytelników. Od wielu osób wiem, że jak w każdej pracy zleceniowej, nawet u najlepszych blogerów zdarzają się przestoje czy gorsze miesiące. Dlatego ta praca nie zapewni Ci wynagrodzenia na stałym poziomie. Zwłaszcza kiedy teraz wiele osób dowiedziało się o tym, że na blogu można zarobić i bierze każdą barterową współpracę.
Jeśli jednak chcesz, tak jak ja na początku – znaleźć swoje miejsce, w którym możesz zbierać myśli, czy poznać osoby o podobnych zainteresowaniach, zacznij od darmowego bloggera czy wordpressa. Jak przetrwasz pół roku, przejdziesz na własne miejsce w sieci. Według mnie to dobry sposób, żeby przetrwać próbę czasu i sprawdzić czy to jest coś co Cię kręci bez ryzykownych inwestycji.
Zdaję sobie sprawę, że post jest nieco chaotyczny, wybaczcie, miałam tyle do napisania. Jeśli macie jakieś pytania – zadawajcie śmiało w komentarzu. Na wszystkie postaram się odpowiedzieć.
Czekałam na ten wpis, bo kiedyś mi o nim wspomnialas. Niestety kiedyś (5-6 lat temu) zakladalo się bloga przede wszystkim po to, by coś światu przekazać. Każdy bloger starał się żeby jego treści były wartościowe i tak naprawdę nikt nie myślał w pierwszej kolejności o wspolpracach czy zarobku. Teraz niestety jest inaczej. Treści zeszły na dalszy plan i każdy nowy bloger patrzy by jak najszybciej zarobić. To jest przykre. I to tak naprawdę nie działa. A propos wspolprac. To także temat rzeka, bo firmy zazwyczaj patrzą by jak najmniejszym kosztem wejść do blogosfery i zyskać rozgłos. Zgłaszając się do bardziej doświadczonych blogerów liczą na darmową reklamę w szerokim kręgu odbiorców. Czekaja na barter. Jeśli otrzymają odmowną odpowiedź najczęściej nie zgadzają się zapłacić tylko szukaja innych blogow, ktore zgodza się to zrobić za darmo. Uważam, że trzeba samemu ustalić zasady na jakich się pracuje. Wypisać wszystkie oczekiwania i nie godzić się na łamanie tych zasad. Wiem, że to trudnebo pewnie przez jakis czas nie będzie wartościowych wspolprac na ustalonych przez nas zasadach ale one w końcu przyjdą. Chyba warto zaczekać, jak sądzisz?
Musiałam go „przetrawić” zanim ujrzał światło dzienne, ciężko jest pisać o blogowaniu do osób, które np. nie mają o tym pojęcia, nie chciałam żeby cokolwiek było źle odebrane 🙂
To prawda, że my, „stare” blogerki nawet nie myślałyśmy nigdy o zarabianiu. I sądzę, że to miało swój urok. Jednak czasy się zmieniły, oczekiwania co do blogerów również, dlatego doceniam, że mamy możliwości rozwoju. Trzeba tylko mądrze decydować i trzymać się swoich zasad 🙂 Ja uważam, że warto czekać i nie uginać się, zwłaszcza, że wśród firm i marketingowców później krążą informacje „ta i ta się zgodziła za barter, negocjuj, na pewno się zgodzą na barter, nie ma sensu im płacić”. Ja rozumiem, że tak jest – każdy walczy o swoje. Ale jak my nie powalczymy, to nikt za nas tego nie zrobi.
Co więcej – sądzę, że dla firmy lepsza jest blogerka mająca mniej współprac niż taka co ma milionowe zasięgi, a codziennie reklamuje inną markę. Tu jest ważne też zaufanie czytelników do blogera, a nie tylko zasięgi. W końcu firmy to zrozumieją.
Kiedyś wcale nie myślałam o zarabianiu na blogu. Baa, nawet nie wiedziałam, że można na tym zarobić. Miałam kiedyś bloga z moimi wierszami, którego skasowałam, czego bardzo żałuję, gdyż posiadałam mnóstwo osób odwiedzających. Ja planuję właśnie zarabiać, ale nadal pragnę, aby pozostało to moim hobby. Muszę się jeszcze jednak wgłębić w temat wyceniania i tego wszystkiego. 🙂
Warto mieć jakiś plan i zasady, bo prędzej czy później firmy zaczną się do każdego zgłaszać 😉
Dokładnie jest tak jak napisałaś.
Bardzo ciekawy i mądry wpis. Bardzo przyjemnie się go czytało. Napisałaś samą prawdę. Barter nie jest zły, jeżeli to jest dobry barter 😉
Dzięki, cieszę się że się spodobał. Najważniejsze, żeby ustalić własne zasady i się ich trzymać 🙂
Kapitalny, bardzo prawdziwy post. Przeczytałam z przyjemnością 🙂
Ewa, dziękuję!
Bardzo inspirujący wpis! Myślę, że jutro jeszcze raz go przeczytam, na świeżo, bo teraz już padam ze zmęczenia (całe szczęście, że jest Instapaper do zapisywania artykułów:)). Dla mnie blogowanie to raczej hobby, nie potrafię tak rozbujać bloga i statystyk, żeby móc przedstawić ofertę, która przebije silną konkurencję w blogosferze urodowej. Miałam już płatne współprace, ale to się zdarza raczej sporadycznie. Fajnie byłoby częściej i podnieść stawkę, bo wszystkie kontakty reklamowe wspominam naprawdę super pozytywnie, ale chyba jeszcze muszę popracować nad rozwojem bloga. Ciężko mi też idzie, bo tak jak piszesz, przygotowanie wpisu zajmuje wiele godzin. Co prawda taka „praca” to dla mnie sama przyjemność, bardzo to lubię, zresztą założyłam bloga po to, żeby dzielić się inspiracjami i być częścią blogowej społeczności i to przynosi mi mnóstwo radości. Ale odnoszę wrażenie, że doba jest coraz krótsza a ja coraz więcej czasu mam na taki bierny odpoczynek i reset mózgu, bo najpierw wymagająca praca zarobkowa, potem obowiązki domowe i blogowanie i choć wszystko to lubię, to czasem nie mam już siły na więcej wysiłku. Jakbym jednak zmęczona nie była – nie wyobrażam sobie przestać, nawet bez zarabiania blogowanie jest czymś fantastycznym i cieszę się, że mam takie hobby <3
Nie jest chaotyczny 🙂 Dobrze napisałaś i tak jak jest rzeczywiście. Inni boją się pisać, że coś zajmuje pół dnia albo i 2 dni pracy i tak jak mówisz, jest to czytane przez średnio 2min – bo odbierane jest to jako „niezdarność” blogera. Czytam teksty typu „piszę posty na kolanie, pół godziny i już mam z głowy pracę na tydzień” ale jak to się ma do rzetelności. Wychodzę z założenia, że prędzej czy później ogólna treść na blogu albo wypadnie dobrze/ solidnie albo blado i nijak.
Dzięki, fajnie, że się zrozumiałyśmy. Faktycznie – to wszystko da się zrobić dużo szybciej, ale na pewno będzie utrata na jakości 🙂
Bardzo fajna notka.
Dla mnie blog to pasja , wolna chwila, relax i naucza czegoś nowego.
Jeśli ktoś to doceni i poprosi o współprace to jest mi po prostu miło, bo docenia to co robię 😉