Jest niewiele kosmetyków, które są tak uniwersalne i nadają się praktycznie dla każdej cery. Jednym z nich jest róż Nars o wymownej nazwie Orgasm i dziś chciałabym go pokazać tym z Was, które jeszcze go nie znają i szukają idealnego różu dla siebie. Jestem pewna na 95% że odpowiedni dla każdej z Was!
Co jest magicznego w tym kosmetyku? Jego odcień, który jest świeży, brzoskwiniowy, niby ciepły, ale świetnie wygląda też na chłodnych cerach. Idealnie dopasowuje się do koloru skóry tworząc naturalny rumieniec. Teraz, kiedy zbliża się lato (mam nadzieję, bo na razie pogoda mówi co innego) róż jest dla mnie jednym z podstawowych kosmetyków do makijażu. W cieplejsze dni zazwyczaj poprzestaję na pudrze w kamieniu, różu, tuszu i pomadce. O pozostałych kosmetykach innym razem, dziś skupię się na różu.
Nars Orgasm to kosmetyk o niebywale wysokiej trwałości. Efekt utrzymuje się praktycznie cały dzień, co również jest ogromną zaletą. Jego wykończenie jest satynowe, delikatnie się mieni na skórze. Po jego aplikacji cera wygląda na świeżą i wypoczętą. Nie sposób źle go nałożyć, aplikacja jest prosta i przyjemna, oczywiście jeśli mamy dobry pędzelek. Opakowanie jest małe, trwałe i zawiera lusterko, dzięki czemu można go bez problemu użyć np. w podróży. Taki drobiazg, jak lusterko, ale również wpływa na komfort stosowania danego produktu. Podsumowując – ideał, nie mam się do czego przyczepić i serdecznie Wam go polecam.
Nie wiem co jeszcze powinnam napisać – może to, że to jeden z dwóch (drugi to Estee Lauder, pisałam o nim TU) rewelacyjnych róży jakie aktualnie posiadam do codziennego użytku i z tym zestawem żaden makijaż mi nie straszny. Nawet nie mam potrzeby dokupować innych, kiedy mam w kosmetyczce 2 rewelacyjne produkty świetnie spełniające swoją funkcję.
A jaki jest Twój ulubiony róż do policzków?
Mam jeden z Wibo, nawet spoko działa, nie jest nachalny, nie ściera się, ale szukam już czegoś nowego… Zasttanawiam się nad wypiekanymi różami z Max Factor.
Kolor ma rzeczywiście piękny 🙂
Uwielbiam róże NARS, mam w kolekcji dwa + rozświetlacz i nie pogardziłabym jeszcze jednym. Ale dla mnie absolutnym must have jest Deep throat, który moim zdaniem jest zdecydowanie bardziej uniwersalny niż Orgasm 🙂
Piękny odcień! 😉
Śliczny odcień 🙂 Mam podobny z Clarins’a, ale przy okazji przyjrzę mu się bliżej 🙂
Od dawna mam go na wishliście <3 Jak na razie używam tańszego i bardzo podobnego Wibo Extasy, jest naprawdę świetny! Choć po róż sięgam raczej jesienią i zimą, teraz, latem, to raczej bronzer i trochę rozświetlacza 🙂