Wiele z nas żyje w przekonaniu, że im droższy kosmetyk, tym lepszy. Niekoniecznie tak jest, ale niekiedy są przesłanki, żeby zainwestować więcej. Najważniejsze, by być świadomym konsumentem i uniknąć rozczarowań za niemałe pieniądze. Dziś zapraszam na recenzję pomadek do ust trzech różnych marek: Clarins, Yves Saint Laurent oraz Chanel. Jak wiecie, lubię mieć porównanie i staram się dokonywać mądrych zakupów. Dobrze wiem, że cena nie świadczy o jakości produktu, dlatego w mojej kosmetyczce i kuferku można znaleźć cały wachlarz kosmetyków: od tańszych, po droższe.
Czasami mam wrażenie, że dla kobiet ważniejsze jest opakowanie niż właściwości kosmetyku. Dlatego producenci tak bardzo to wykorzystują i tworzą opakowanie na które lubimy patrzeć. Już samo posiadanie ładnych rzeczy wpływa na nasz nastrój… 😉
Chanel Rouge Allure to seria pomadek o wysokiej pigmentacji. Nadają ustom intensywny kolor i satynowe wykończenie. Są idealne na wieczór – kiedy makijaż ust ma za zadanie zagrać pierwsze skrzypce. Ja wybrałam numer 169 Rouge Tentation, przepiękny odcień czerwonego wina.Trzeba przyznać, że kolory są wyjątkowe i dobrze wyselekcjonowane. Każda z nas znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Szminka zawiera kompozycję składników nawilżających i ochronnych. Są też specjalne składniki przedłużające trwałość. Pomadka faktycznie świetnie się rozprowadza i wygląda na ustach bardzo elegancko, jednak trwałość nie jest tak dobra jak to sobie wyobrażałam. W kontakcie z jedzeniem czy piciem zostawia ślady, dla utrzymania w ryzach polecam również zastosować do niej konturówkę. Tak więc jeśli Waszym priorytetem jest trwałość, nie oczekujcie zbyt wiele. Kiedy nie jemy i nie pijemy szminka utrzyma się dość długo na ustach. Nie warzy się, nie wysusza ust. Opakowanie jest charakterystycznie otwierane, na dwa etapy, co zapewnia większe bezpieczeństwo w kosmetyczce. Wizualnie… sami zobaczcie. Mogę siedzieć i na nią patrzeć 😉 Cena: 169 zł
Clarins Joli Rouge to produkt idealny na co dzień, o lekkiej, nawilżającej formule. W tym przypadku zdecydowałam się na kolor 750 Lilac Pink, który nadaje ustom świeży, różowy połysk. Jak dla mnie, jest to połączenie pomadki z błyszczykiem. Wykończenie jest satynowe, delikatnie „mokre”. Z racji swojej formuły, dobrze się sprawdza w codziennym użyciu, bo pielęgnuje usta. Trzeba jedynie uważać na suche skórki, bo wtedy już nie wygląda idealnie. Szminka ma przyzwoitą trwałość jak na tego typu produkt, choć po jedzeniu czy piciu, będzie trzeba poprawić makijaż. Jej atutem jest przepiękny owocowy zapach. Opakowanie eleganckie, proste i solidne, raczej nie otworzy się samoistnie w kosmetyczce. Cena: 105 zł
Yves Saint Laurent Rouge Pur Couture to kolejna pomadka o satynowym wykończeniu. W zasadzie ta satyna jest najmocniejsza, jeśli porównywać ją z powyższymi. 57 Pink Rhapsody to malinowy, świeży kolor, sprawdzi się zarówno na dzień, jako uzupełnienie delikatnego makijażu oczu lub na wieczór. Na ustach jest jak druga skóra, po chwili się o niej zapomina. Ma właściwości nawilżające, ale i bardzo przyzwoitą trwałość. Również i tą cechą przegania dwie powyższe pomadki. Nie rozpływa się poza kontur ust. Opakowanie solidne i piękne. Słyszałam, że seria matowa jest jeszcze bardziej trwała, pewnie za jakiś czas to sprawdzę 😉 Cena: 149 zł
Podsumowując – wszystkie pomadki lubię i chętnie używam. Są przyjemne dla ust, ale żadna nie jest bardzo trwała jak pomadka Kiko, o której pisałam ostatnio czy inne, dużo tańsze testowane przeze mnie szminki. Z kolei tańsze pomadki nie mają tak pięknych opakowań ani zapachów. Czy warto wydać więcej na pomadkę? Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć same, ewentualnie pytając Waszego portfela co sądzi na ten temat… 😉 Na pewno warto polować na promocje i korzystać z ogólnodostępnych kodów rabatowych do drogerii internetowych. Nie ma potrzeby przepłacać!
Cały czas obiecuję sobie, że zainwestuję w porządną czerwoną szminkę. Ten akurat kolor jest u mnie podstawą na wszelkie wyjścia, także na pewno to będzie dobry zakup na lata.
Mała rzecz, a cieszy 🙂
Nie jestem przekonana że im wyższa cena tym lepszy kosmetyk. Także zwykle decyduje się jednak na tańsze;) Co do szminek to jednak nadal poszukuje ideału, bo moje usta przesuszają się w tenpie ekspresowym!
W tym wypadku faktycznie trzeba poszukać dobrej pomadki, a w przerwach stosować te typowo nawilżające. Polecam Ci te pół-transparentne, mają delikatny kolor ale nawilżają dość dobrze. Z takich nie najdroższych lubię serię L’Oreal Caresse, tutaj pisałam o tej pomadce kilka słów: https://paniodkosmetykow.pl/2016/07/5-pomadek-ktorych-uzywam-dzien.html
Dzieki, na pewno sprobuje!
Nie zawsze cena świadczy o kosmetyku i jego jakości… Ja używam szminki Freedom i Eveline to niedrogie kosmetyki, które są świetne.
Zgadzam się 🙂 Sama znam mnóstwo przykładów tanich i dobrych pomadek!
A ja jestem nudna i na pierwszym miejscu stawiam skład:D grunt żeby nie było ołowiu:) bardzo lubię pomadki BWC (beauty without cruelty), a marzy mi się Ilia ale ceny akurat w tym przypadku też wysokie 😉 z tym że jakość ponoć rewelacyjna.. 🙂
Masz całkowitą rację, skład powinien być na pierwszym miejscu. Ja sobie trochę odpuściłam, po tym jak czytałam raport o zanieczyszczeniach kosmetyków – wcale nie muszą mieć ołowiu w składzie, co nie oznacza, że są „czyste”. Trochę mnie to zniechęciło, bo po co czytać składy, skoro i tak nie masz pewności czy nie są zanieczyszcone? 🙁
No tak, to jest nieco dołujące że do końca i tak nigdy nie wiemy co tam w środku siedzi.. ale raczej takie sprawdzone marki by nie dodawały nic paskudnego, łatwo sobie popsuć opinię 🙂
Oby! 😊
Wszystko zależy od tego, czego od tej pomadki oczekujemy. Mam tańsze i droższe, ale ostatnio zaobserwowałam, że najtrwalsza jest Estee Lauder, chociaż samodzielnie stosowana na pewno nie nawilży ust, może nawet przesuszyć. Więc coś za coś. Jak ktoś ma piękne usta, odpowiednio nawilżone to większość pomadek będzie się ładnie prezentować. A na moich sucharkach to bywa różnie.
Niestety osiągnięcie kompromisu pomiędzy nawilżeniem i trwałością jest chyba niemożliwe. Przynajmniej ja nie znalazłam jeszcze takiej pomadki.
Też wciąż szukam:) Latem i tak jest lepiej, jeżeli chodzi o kondycje moich ust, więc wtedy mogę częściej zaszaleć z kolorem nawet na wiele godzin.
Mam pomadkę Chanel – też w takim mocnym odcieniu Pirate – i bardzo lubię 🙂
Właśnie na nią zerknęłam, też fajna, ale cieplejsza niż moja 🙂 Chanel ma w ogóle bardzo szeroką gamę czerwieni.
W tej z YSL Ci chyba najpiękniej <3
Dzięki 🙂 Wiele też zależy od całego makijażu, włosów, stroju itp.
I nastroju 😉 Dlatego fajnie mieć wybór.
Racja!
Raczej nie kupuję drogich pomadek. Niemniej ta różowa Clarins jest cudna.Nie opakowanie i zapach, a idealny odcień jest dla mnie przesłanką do ewentualnego nadwyrężenia portfela 🙂
Bo każda z nas ma swoje priorytety. I słusznie 🙂
Ot co 🙂
Osobiście nie lubię płacić za otoczkę jakiegoś produktu. Oczywiście, nie lubię jak pomadka nieładnie pachnie albo ma brzydkie opakowanie. Ale jeżeli mam zapłacić za pomadkę ponad 100zł oczekuję, że będzie BARDZO trwała. Żadna z Twoich propozycji nie spełnia tego wymogu, choć ciekawa jestem tych matów od YSL 🙂
Dlatego też jestem nieco zawiedziona. Z mojego doświadczenia najlepszy stosunek jakości do ceny mają kosmetyki średniopółkowe jednak…
Osobiście nie lubię płacić za otoczkę jakiegoś produktu. Oczywiście, nie lubię jak pomadka nieładnie pachnie albo ma brzydkie opakowanie. Ale jeżeli mam zapłacić za pomadkę ponad 100zł oczekuję, że będzie BARDZO trwała. Żadna z Twoich propozycji nie spełnia tego wymogu, choć ciekawa jestem tych matów od YSL 🙂
wszystkie 3 przepięknie wyglądają! najbardziej, jeśli chodzi o kolor, podoba mi się YSL. U mnie najdroższymi produktami do ust są pomadki z Maca, które uwielbiam i jestem w stanie wydać na nie te nie całe 90 zł 🙂
Dzięki Ada 🙂 Też lubię pomadki z MAC, chociaż aktualnie mam tylko jedną w swojej kolekcji, nie wiem jak to możliwe… Którą serię lubisz najbardziej z MACowych pomadek?
Ach, ja najwięcej to 20 zł dałam, za płynna pomadkę od Golden Rose… 😀 Raczej nie zdecydowałabym się na nic o wiele droższego, chociaż faktycznie, te szminki, które pokazałaś, na pewno mają ładniejsze opakowania 🙂
Ja też przez wiele lat nie kupowałam drogich pomadek. Teraz mam miks – i te tańsze i droższe, ale nie widzę potrzeby, żeby się fiksować na punkcie tych najdroższych 😉
Identyczny kolor jak Clarins miałam kiedyś od Wibo bodajże:-)
Ja pamiętam świetną serię Wibo Elixir, szkoda, że już ich nie ma… Były rewelacyjne w stosunku jakość do ceny.
W sumie mam same w miarę tanie pomadki, najdroższe chyba były te Kiko a to wciąż nie jest wysoka półka cenowa. Ale jak mi się skończą to gdybym nabrała ochoty na coś droższego to pewnie zdecydowałabym się na zakup, bo wystarczy mi kilka kolorów, po które sięgam regularnie, nic mi się nie kurzy i opłaca mi się kupić coś wypasionego. Choć totalnie nie kręcą mnie marki luksusowe, od super eleganckich opakowań ze złotymi elementami wolę takie urocze (na oku mam króliczki Tony Moly!) albo naturalne-organiczne (myślę też o pomadce Lily Lolo).
No właśnie też wyszłam z tego założenia, że nie potrzebuję 100 kolorów, dlatego kupiłam 3 drogie, ale ich używam praktycznie codziennie 😉 Kiedyś przeszłam etap posiadania wszystkiego w dużej ilości, teraz jak wiem w czym mi dobrze i jakie konsystencje/ właściwości lubię to już nie kupuję na ilość, ale właśnie to co chcę, ale pozwalam sobie na droższy zakup 😉 Organiczne chodzą mi po głowie też, chętnie się przyjrzę. Ale nie wszystko na raz 😉
według mnie akurat nie warto przepłacać…bardzo lubię pomadki Rimmela i uważam, że cena jest taka w sam raz. Nie za dużo, nie za mało. Albo np. Golden Rose, a są bardzo tanie 😉 Tutaj mola ulubiona pomadka https://idealna.pl/kosmetyki/makijaz/szminki/rimmel-the-only-one-matte-lipstick-szminka-do-ust/
Oj tak, Rimmel ma świetne pomadki i sama do nich wracam co jakiś czas. Z Golden Rose mam jedną, matową i też jest świetna. Największa różnica jest w zapachu i opakowaniu – reszta – niewiele się różni, więc nie zawsze jest sens przepłacać.
Ja rowniez mam pomadki z firmy Mac, dior, chanel, uwielbiam zarowno produkty jak ich opakowania, jeśli są tu fanki właśnie opakowań to chciałam was uprzedzić że kupiłam już dwie szminki marki collistar w złotych opakowaniach i niestety… jedna już przełożyłam do opakowania po zużytej szmince z loreal A drugą wkrótce będę przepakowywala jak mi się tylko zwolni pojemnik po innej… Są przepiękne ale po zaskakujaco krótkim czasie ( niecały msc) trzymając w kosmetyczce czy osobnej kieszonce torebki zauważyłam że od opakowania odchodzi złoto i to tak jakby się sypalo, drobniutkimi kawaleczkami, wygląda to tragicznie, także szminki super jakościowo ale opakowania… Cóż myślę że za tą cenę mogliby je odrobinkę ulepszyć…